piątek, 1 marca 2013

Czwartek to ostatni dzień przed piątkiem

Dzisiaj usłyszałem, że skoro mam 50minut w południe nie wypełnione szczelnie zajęciami to mogę coś ugotować na obiad, a już miałem nadzieję na kawkę i książkę  w miękkim fotelu. Słowo się rzekło kobyłka u płotu, trzeba wysilić wyobraźnię i coś dla zgłodniałej dziatwy ugotować.
 W związku z tym , że czwartek to ostatni dzień przed piątkiem wybór padł na "gulasz po węgiersku", piszę cudzysłów aby Węgrzy się nie obrażali że moja dość swobodna interpretacja ich potrawy jest nazywana gulaszem węgierskim no i to hiszpańskie tanie wino, faktycznie dla przyzwoitości mógł by być to Egri.
Poniżej gulasz przed i po procesie obróbki termicznej połączonej z mieszaniem i dodawaniem składników. Radosne mlaskanie i pochwały od syna wynagradzają wszelkie trudy gotowania a wieczorem miałem czas spróbować resztki swojej potrawy, nawet się udało.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz