Byłem ostatnio w Lublinie i na przekór padającym wszędzie deszczom pogoda dopisała. Głównym deptakiem miasta przechadzali się "mieszczanie" spożywając lody i popijając piwo w licznych ogódkach kawarnianych.
Coraz bardziej podoba mi się atmosfera Lublina, przestał być zapyziałym prowincjonalnym siedliskiem drobnomięszczaństawa i wzorce dla "Monachomachi", to dobrze bo na wschodzie miast aspitujących do bycia metropolią jest niewiele, właściwie są trzy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz