czwartek, 6 maja 2010

Wiosna w Polsce jest ciepła

W związku z tym że pobyt w Szwecji staje się nieznośnie długi a pogoda iście skandynawska postanowiłem ocieplić nastrój kilkoma niedawnymi zdjęciami z ciepłej słonecznej wiosennej wyprawy w Polsce.

Trzeba przyznać Szwedom że pieniądze zrabowane w czasie potopu ulokowali korzystnie i pięknych pałaców jest w Stockholmie pod dostatkiem ale nasze prezentują się równie okazale.




W Szwecji dwie rzeczy mnie zaskoczyły, właściwie wczoraj to zauważyłem i nie jest jakieś wiekopomne  odkrycie tylko przyziemna pospolita konstatacja. Byłem w tutejszym sklepie, kupiłem dwa ciasta  tak zwane mufinki, zimno jest jak diabli to i coś by człowiek zjadł kosztowało mnie to bagatela po 4zł za ciasteczko, niech będzie na skalach zborze nie rośnie a mufinki z igliwia którego tu jest pod dostatkiem to tylko Muminki potrafią robić. To na razie zwykłe ale jak stanąłem przy regale z piwem to naprawdę z jednej strony się ucieszyłem  wszystkie piwa mają 3,5%alkoholu a portery 5% bo tak naprawdę więcej nie jest potrzebne i byłbym szczęśliwy gdyby tak było w Polsce. Jeśli komuś 3,5% alkoholu w piwie to za mało niema nic prostrzego jak dolać kieliszek czystej, mieć w zapasie taką malutką buteleczkę ze spirytusem albo wyborową, efekt ten sam, w browarach moc piwa ustala się dodają spirytus spożywczy w odpowiedniej ilości nikt nie warzy piwa starą metodą , zresztą nigdy by nie uzyskał  5czy 6% jak w naszych piwach.  



Wracając do tematu, jestem zwolennikiem piwa nieskoalkoholowego maksymalnie 3,5% maksymalnie, zresztą za towarzysza E.Gierka perła lubelska miała 3,2%alkoholu , piwo powinno być po to aby ugasić pragnienie w upalne lato po skoszeniu trawnika albo popić przesoloną karkówkę na grillu u sąsiadów a nie po  to aby upijać się nim do zarzygania i nieprzytomności a później tłumaczyć że wsiadłem za kierownicę tylko po trzech piwkach.






  A teraz trzeba Szwedom dołożyć, są mądrzy bo mają piwo 3,5% ale cena za to piwo już prowadzi do chęci upicia się z rozpaczy , butelka zwykłego piwa 0,5l to wydatek 14-16koron czyli około 6szł, za dużego Heinekena czyli typową dawkę Polaka po robocie 23 svenske kruner prawie 10zł  no to lekka przesada , Odwróciłem się z  odrazą od tego  regału i spojrzałem na wody mineralne , mała woda 0,5litra 10 korom - gdzie ja jestem????!!!!! - szybko kupiłem Heinekena , te ceny to chyba rodzaj walki z piciem wody mineralnej w Szwecji.



Pozdrawiam wszystkich wybierających się do Szwecji i proponuję zaopatrzyć w odpowiednie trunki w strefie bezcłowej lotniska taniej i w większym asortymencie.







Niedługo znów będę w ciepłej Polsce :-))




wtorek, 4 maja 2010

1 maja w Szwecji

Pogoda w Święto Pracy nie rozpieszczała ani ludzi pracy ani wyzyskiwaczy, deszczyk pada równo na wszystkich.
Pomimo niesprzyjających warunków manifestowania dzielni Wikingowie, w większości mocno opaleni, zapewne po długich wyprawach do Azji i Afryki, zebrali się w centrum Stockholmu pod czerwonymi sztandarami


Wracając do rzeczy przyziemnych, sądziłem że w moim hotelu będzie zawsze tak cicho i winda nie będzie łomotała nocami, było to złudne, nie wiem jak ale napęd windy kochani Szwedzi umieścili w szafie mojego pokoju a przynajmniej takie są efekty dla mnie. Druga niespodzianka jaka mnie spotkała wczorajszej nocy to zamiłowanie Szwedów do czystości, kąpią się cała noc, oczywiście nie jeden Szwed ale na zmianę we wszystkich sąsiednich pokojach a akustykę rur z wodą i kanalizacyjnych mają wyśmienitą, powinien to być ich hit eksportowy.
Widok z okna mojego pokoju hotelowego nie rekompensuje mi przerywanego co 30minut snu.


ani w prawo nie jest ładnie ani w lewo.



Nieznacznie lepiej jest po drugiej stronie budynku , gdzie zrobiono na dachu miniaturowy taras






Dzielnica w której mieszkam to faktycznie oaza spokoju, chyba rodzaj sypialni dla klasy lekko średniej Stockhomu. Chwilami zaskakujące widoki.




Transport publiczny przetestowałem na przykładzie metra i kolei, w szczycie są zatłoczone jak w każdym dużym mieście europy ale generalnie bardzo wygodne, tapicerowane fotele czyste i nie zdewastowane przez młodzież to naprawdę ewenement. 



Stacje metra i kolejowe są czyste i estetyczne pomimo ustawicznego śmiecenia , po prostu widzi się ludzi sprzątających, taka walka z bezrobociem, jedni śmiecą a drudzy natychmiast sprzątają proste i genialne.




Architektura niektórych stacji jest naprawdę niezła, dobrze futurystyczna.



Co mnie jeszcze zaskoczyło przyjazd i odjazd metra jak i podróż nie łączy się z ogłuszającym łomotem z jakim mamy do czynienia w Warszawie, nie wiem skąd kupiono do polski wagoniki metra ale był to albo sabotaż alby przekręt bo o głupotę nikogo nie podejrzewam.


poniedziałek, 3 maja 2010

Stockholm 2010

Pobyt w Stockholmie zaczął się pochmurną pogodą lodowatym wiatrem i temperatura +9 st. Bardzo pozytywne zaskoczenie na lotnisku, uprzejme szwedki w średnim wieku czyli koło 50-tki dokładnie tłumaczą przyjezdnym jak się wydostać do miasta; autobus luksusowy ze specjalnymi półkami na bagaż; kierowca poproszony o wskazanie przystanku na którym trzeba wysiąść uczynnie machał ręką - jednym słowem jestem w skandynawii gdzie ludzie uprzejmi i spokojni a czas płynie północnym tempem.


Hotel to pomimo czterech gwiazdek rozczarowanie , pokój wielkości sporej ubikacji, na szczęście z ubikacją , dewie łóżko się mieści, maszynownia windy nad głową , na szczęście mieszkają tu Szwedzi i Japończycy więc po nocach się nie tłuką. Natomiast śniadania pierwsza klasa wszystkiego pod dostatkiem i smaczne.



Cały czar Skandynawii prysł gdy wracałem w sobotę ze Stockholmmassa i postanowiłem wysiąść  i poznać miasto. 1 maja - święto robotników i klasy wyzyskiwanej w Stockholmie jest świętem kolorowej ludności mającej okazję do wrzaskliwego zachowania, picia alkoholu publicznie i gdzie popodnie. Wśród tego dość niespecjalnie interesującego tłumu grupy zagubionych szwedzkich komunistów z czerwonymi flagami którzy zapewne nie mają pojęcia co to jest komunizm i jak to smakuje. Dość wyróżniająca się grupą była szwedzka młodzież ubrana na czarno z czarnymi flagami, nie wiem ale albo skinheadzi albo faszyści.


Wracając do zwykłej ulicy w centrum, w centrum Stockholmu czułem się jak na targowisku w Istambule albo w Kairze przelewały  się tłumy arabów, turków, hindusów, wietnamczyków, taiów z tabunami dzieci i gdzieniegdzie  widoczni Szwedzi przemykający sie przy ścianach i wyraźnie obcy w swoim kraju. Co było zastanawiające często przytuleni dwaj szwedzi lub szwedki i bez dzieci.


W niedzielę pogoda się poprawiła i odbiór miasta też, ponadto przypomniałem sobie o skandynawskich zwyczajach i przestałem sie dziwić że cale centrum jest wypełnione  kolorową, napływową ludnością buszującą po sklepach , po prostu wszyscy szwedzi wyjechali do domków pod miasto , na jachty, do lasu itd. natomiast imigranci cieszyli się cywilizacja.


Dzielnica w której mieszkam była całkiem pusta, czyba tam mieszkają tylko szwedzi.