piątek, 28 grudnia 2012

sobota, 15 grudnia 2012

foto 3



Jeszcze niedawno była jesień.

Śnieżyca

Ociepiło się dzisiaj i jest najwyżej -3C. Rano jak zwykle sunia zmusiła mnie do aktywności. Na dworze delikatnie, jeszcze nieśmiałe płatki śniegu cichutko spadały na nas. Teraz siedzę w salonie popijając mocną, gorącą kawę, za oknem prawdziwa zimowa śnieżyca. Tumany płatków śniegowych przesłoniły świat kłębiąc się wokół domu. Śnieżyca zna mój charakter, drażni się ze mną i stara sprowokować. Wie że podejmę wyzwanie i pójdę w pola na długi spacer.


środa, 12 grudnia 2012

Bal karnawałowy

Mój najmłodszy syn ma bal karnawałowy, bardzo chce mieć strój mistrza Hokage z bajki Naruto. Co robi w takim wypadku kochający ojciec? Oczywiście biega po sklepach z materiałami i wybiera coś ma strój wzbudzając sensacje wśród obecnych tam kobiet.
Po przyjściu do domu maszyna do szycia poszła w ruch i strój Hokage gotowy w połowie , jutro uszyję spodnie czyli Hakamy.






niedziela, 9 grudnia 2012

sensual photo gallery

sensual photo gallery


trochę dobrej fotografii na długie zimowe wieczory kiedy akurat ta modelka którą chciał byś fotografować ma inne zdanie.

Niedziela, temat rodzinny

Zima zrobiła się na dobre , śnieg sypie od rana



Po obowiązkowym bieganiu o 6:30 z psem po zaśnieżonym ogrodzie i rodzinne j mszy przyszedł czas na spokojne niedzielne lenistwo, żona zasnęła w salonie pod kocykiem na kanapie a ja zgodnie z tendencją do równouprawnienia kobiet zabrałem się za gotowanie obiadu.
Dzisiaj będą żeberka w kapuście.
Składniki zasadniczo są wymienione w nazwie potrawy wię nie ma powodu zrozwodzić si® na jej składem.



cebulkę zeszkliłem

przysmażyłem pokrojone kawałki żeberek



dodałem kapustę i usmażyłem ją z tym wszystkim na złoto



podlałem wodą, dodałem przyprawy



i wszystko przez pół godziny dusiłem


efekt końcowy zadowolił nie tylko mnie bo to by nie było zaskakujące ale moją żona która zazwyczaj stara się karmić wszystkich zdrowymi postnymi wodziankami albo zielskiem bez omasty brała dokładkę, chyba będzie dobrze, jak się z kimś przeżyło 22 lata to już każdy drobiazg zaczyna cieszyć.



a śnieg padał dalej i pokrył całą okolicę


moja suczka była szczęśliwa i nawet 3 kilometrowy spacer okazał się zbyt krótki


A tak na marginesie, ciekawe czy śnieg zasypał również domek Czarownicy, ale ona ma pewnie swoje magiczne sposoby na odśnieżenie podjazdu przed garażem.
Może ją jeszcze spotkam to zapytam.

środa, 5 grudnia 2012

fotografia nr 2




Wiedeń nocą, widok na ratusz.

wtorek, 4 grudnia 2012

fotografia nr 1



burzowe chmury

p.s.
przecież miał być blog fotograficzny więc niech obraz mówi sam za siebie.

niedziela, 2 grudnia 2012

Warszawa w dekoracjach świątecznych

Wczoraj wieczorem dekoracje świąteczne ozdabiały Zamek i Krakowskie.

A później było świetne wino shiraz.









czwartek, 29 listopada 2012

Restauracja do przyjemnego posiedzenia

W Lublinie jest restauracja do której lubię wpadać nie tylko na obiad ale i posiedzieć.



 Kiedyś miała jeszcze zaletę racjonalnie skalkulowanych cen ale odkąd stała się nieco bardziej popularna utraciła ją chyba bezpowrotnie.


A co do jedzenia? Jak przychodzę  tylko na przekąskę to hummus z oliwkami


do tego maca


Bez deseru się nie obędzie a jest tu wyjątkowo dobra pasch lepszą robi chyba tylko moja mama.


Smacznego!

Wątróbka na obiad za karę?

Na najbliższy weekend zapowiadają śnieg i pogodę mało spacerową, na razie trzeba się cieszyć z pięknej jesienie więc czasu jakoś się zrobiło mało.

Przypomniałem sobie o wykładzie co to go obiecałem, bo czas wygłoszenia niby pętla zaciska się na szyi i co ja widzę szlak trafił wersję roboczą na pendrive i tylko ochłapy zostały na twardym dysku. No i zamiast zająć się przyjemną lekturą całej sterty książek leżących przy fotelu albo coś smacznego upichcić dla zgłodniałej dziatwy będę musiał ślęczeć nad slajdami. Najgorzej to choć raz coś zaprezentować na przyzwoitym poziomie wtedy oczekują od ciebie fajerwerków co dzień. Zawsze dam się wrobić.

Za karę zrobię chyba na obiad wątróbkę.
Doprawdy nie wiem dlaczego takim ograniczonym wzięciem cieszy się to danie, chyba niezbyt udana nazwa gra rolę. Ostatnio córka zaprotestowała przeciwko karmieniu rodziny flaczkami, bo obrzydliwie się nazywają, zaproponowałem aby od jutra mówiła nie flaczki ale smakotki i po tygodniu takiej socjotechniki będzie się nimi zajadała.
Wracając do wątróbki to dyskusje pomiędzy zwolennikami cielęcej i wieprzowej pozostawiam większym specjalistom, ja po prostu lubię czasami zjeść wątróbkę.



Cienko pokrojona i usmażona ze świeżo tłuczonym pieprzem; po prostu w pieprz i na gorący tłuszcz, policzyć powoli do 10 przewracamy na drugą stronę, liczymy, na talerz i posolić. A dlaczego pieprz świeżo tłuczony a nie z młynka? Tu wyjaśnienie jest proste i stosowane przez jedną z moich znajomych w najmniej odpowiednich sytuacjach  "no przecież wiesz".
Jednakże gdyby ktoś nie wiedział to ja służę wyjaśnieniem, a właściwie własną teorią na ten temat: pieprz świeżo utłuczony w moździerzu ma bardzo intensywny aromat i dzięki zgnieceniu wydziela dużo olejków eterycznych które szybko rozpuszczą się w gorącym tłuszczu na którym smażymy dając wyśmienity smak potrawie.



Było smaczne ale z nieznanych (!?) mi powodów dzieci wyciągnęły z lodówki monte i nie chciały jeść obiadu; może dlatego że do popicia dostały wodę niegazowaną?


niedziela, 25 listopada 2012

Jeść też trzeba

Lepiej jeść smacznie niż podle, czasami lepiej nic nie zjeść niż jeść byle co.




Kierując się tym mottem wziąłem się dzisiaj za pieczenie pizzy. Podstawowe składniki weny twórczej przygotowane.


Na początek trzeba zrobić sosik bo jak trochę postoi to jest lepszy.

Zagniatanie i wałkowanie ciasta to poważna robota a ciast do pizzy jest tyle odmian, że nie znam ich nawet 10%. Dzisiaj wybrałem najzwyklejsze ciasto z drożdżami.


Piec nagrany na maksymalną temperaturę i gotowe.



A tak wygląda na talerzu końcowy efekt mojej pracy, tylko dzisiaj nieco sprofanowany bo wino jest francuskie, ale  wina włoskie wszystkie wyszły bo je lubię więc schodzą w pierwszej kolejnosci.



A jeśli ktoś nie lubi gotować i piec tylko woli jogurty i batoniki to nie wie co traci, pizza była pyszna a wino jak wino "vino pellite curas"







piątek, 23 listopada 2012

A miało być inaczej.

Stwierdzenie "a miało być inaczej" czy w innej wersji "a ja to sobie inaczej wyobrażałem" zawsze pozostawia wrażenie infantylności mówiącego, który żyjąc w świecie wyobraźni chce wyreżyserować rzeczywistość według swoich planów a nie przyjmować taką jaką jest. Nie powiem żebym był wolny od tej słabości i ostatnio też mi się to przydarzyło. Prowadziłem bardzo poważne negocjacje, do których przywiązywałem wielką wagę, wszystko szło w dobrym kierunku kontrahent był gotów na ustępstwa a mi w kluczowym momencie zabrakło determinacji , po prostu nagle stwierdziłem , że nie chcę niczego na nim wymuszać. Nawet zapytał czy chcę usłyszeć jednoznaczną deklaracją a ja jak to ostatnia pierdoła stwierdziłem, że nie , że oczywiście mi wystarczy to co zostało ustalone choć to była nieprawda i już w chwili mówienia żałowałem wszystkiego, bo ta jednoznaczna deklaracja była konieczna jak tlen albo woda rybie . Oczywiście , że chciałem jednoznacznej deklaracji. Może będzie druga szansa. Na szczęście życie daje drugie szanse, a znając mojego kontrahenta jest to co prawda bardzo trudny negocjator i świetnie wyszkolony w socjotechnicznych chwytach choć nie znosi jak się o tym wspomina ale czasami daje się namówić na szczerość.

Miało być o fotografii i literaturze a jest o kotach albo rudnych relacjach, czas z tym chwilowo skończyć!

Od dziś postanowiłem codziennie publikować pojedyncze zdjęcia lub krótkie tematyczne bloku lub reportażowe z wyjazdów.

Dziś trochę mgły bo jesień i taki mam nastrój:




kolejne dwa zdjęcia są z miejsca które jest dobrze rozpoznawalne dla tych którzy tam byli.





to chyba najbardziej rozpoznawalne ale trzeba było wstać przed 6 aby uzyskać te efekty.


Jutro może coś o kawie albo ugotuję coś na obiad? Jakaś propozycja?




wtorek, 20 listopada 2012

Poranne przebudzenie

Po ciężkiej pracy i mocno zarwanej nocy należy się poranny odpoczynek z filizanką dobrej kawy i ptysiem.
W pracy nieustanna walka jakości z ceną, chory jestem jak po raz kolejny słyszę "z biznesowego punktu widzenia". A może ci biznesowo nastawieni podpisali by się po robotą zrobioną według ich schematu myślenia? Nie! Na to już odwagi cywilnej brakuje ale innych wpuszczać w szambo pseudoekonomicznym bełkotem to oczywiście można.

Ukojenie w takich chwilach przynosi mi cytat:

Stół dla mnie zastawiasz wobec mych wrogów;
namaszczasz mi głowę olejkiem;
mój kielich pełen po brzegi.

Miał racje autor oddają uczucia człowieka spokojnego patrzącego jak miotają się wokół omamieni rządzą władzy i zaszczytów.
Na potwierdzenie jeszcze jeden dobry cytat na rozpoczęcie tygodnie i spotkanie ze zwierzchnikami:

Szczęśliwy człowiek , który nie idzie za radą występnych,
nie wchodzi na drogę grzeszników i nie zasiada w gronie szyderców.



sobota, 17 listopada 2012

Sercowa porada.

Niedawno młody człowiek, nieco starszy od mojego średniego syna, poprosił mnie o życiową poradę. Nie czuję się ekspertem w sprawach damsko-męskich a tym bardziej sercowych ale zrobiłem poważną minę i wysłuchalem jego opowiści. Czasami wystarczy wysłuchać czyjejś opowieści aby mu pomoc bo wypowiadając głośno słowa sam musi nazywać stany ducha i emocje, a to często rozwiązuje problem.


W tym przypadku sprawa wydawała się na pierwszy rzut oka dość pospolita, żeby nie powiedzieć błaha. Podobała mu się dziewczyna która miała innego chłopaka Ot, codzienność!
Jednakże dalsza część opowieści już trochę mnie wciągnęła, a jak stwierdził ze właściwie to on tak od razu nie chce iść z nią do łóżka, natomiast pragnie jej nieustannej obecności, głęboko się zaniepokoiłem. To nie był typowy objaw u młodego samca z ssaków naczelnych i należało podejrzewać ciężki i trudno uleczalny stan zakochania który potrafi prześladować ofiarę nawet kilka lat.



Z relacji wynikało, że dziewczyna jest dość ładna i raczej nie egzaltowaną typową nastolatką, no może nieco bardziej rzeczowo patrzącą na świat niż średnia statystyczna. Bez specjalnego oporu okazywała mu objawy sympatii co pogrążyło nieszczęśnika jak wywnioskowałem z opowieści.
Początkowo próbowałem go wzmocnić i dać mu cień nadziei wszak serce nie sługa a miłość jest ślepa na realną ocenę obiektu westchnień, głucha na racjonalne argumenty dotyczące stanu psychicznego zainteresowanego i kulawa bo raczej powoli i z trudem odchodzi. Mając takie doświadczenie życiowe postanowiłem doradzić mu dwie drogi, jedną bardziej tradycyjna a wręcz starożytną o której to skuteczności prawi poemat Tristan i Izolda a mianowicie przyrządzić miksturę z lubczyka i podać wybrance serca ale podobno efekt nie był najlepszy dla bohaterów. Druga droga prosta jak strzała i przejrzysta jak kryształ mianowicie należy wyznać miłość swej wybrance i zostawić poniekąd ją z problemem wyboru.



Sprawy biegły swoimi torami gdy nadano im mocy istnienia i otóż jest mój penitent a ja z jego miny wnoszę że nie poszło gładko ani na średniowieczną balladę, ani na szczere wyznanie. Zagadki Sfinksa są czytaniem w otwartej księdze w porównaniu z sercem niewieścim. Pominę skromnie opis efektu moczopędnego naparu z ziela lubczyka ogrodowego i skoncentruję się na drugim podejściu. Odpowiedź nie była może niezwykła czy zbyt wyszukana a nawet powiem, że często używana przez kobiety ale dla młodego mężczyzny niezrozumiała szczególnie gdy targany jest skrajnymi emocjami od ognia do lodu, od jasności w ciemność. Nie trzymając dłużej napięcia zacytuję cóż ów nieszczęśnik usłyszał: "Myślałam, że mogę uważać naszą relację za pewien rodzaj przyjaźni" .
Stanąłem w niekomfortowej sytuacji przetłumaczenia tego zawoalowanego stwierdzenia na realną rzeczywistość. No cóż rzekłem, chłopie szukaj dalej ale nie u niej, w naszym rozumieniu świata trzeba to tłumaczyć "spadaj frajerze, nie mam na takich jak ty czasu!"
Ot, codzienność!



Veneto-Friuli wypoczynek na północy Włochy cześć 2

Wenecja została dość dokładniem opisana w kilku postach więc teraz czuję się usprawiedliwiony pomijając ja, tym bardziej że nie był to mój pierwszy ani ostatni pobyt w tym mieście.
Północne Włochy są miejsce przez które się przejeżdża a nie tam przyjeżdża.



Pędzimy od Klagenfurtu na Udine albo skręcamy w Alpy i nie rozgladamy się zbytnio po równinie porośniętej kukurydzą.
A jednak tem tez jest coś ciekawego.



Dwa główne miasta tej części Włoch to wczśniej wspomniane Udine i Triest.
Można śmiało powiedzieć że dzieli je wszystko. Udine to raczej skromne miasto bez wielkich zabytków i właściwie bez specjalnego charakteru, nie żebym odwodził kogokolwiek od odwiedzenia Udine ale tak je odebrałem.


No może nie do końca bo uliczki dość malownicze.


Kawiarenki też zdatne do użytku.


A zabytki to prawdopodobnie syndrom włoskiego przesycenia arcydziełami, w wielu miejscach świata uchodziły by za perełki.



zarówno renesansowe


jak i gotyckie


Natomiast Triest który zawsze kojarzylem z przemysłowymi Włochami i skrzętnie pomijałem we wszelkich planach zwiedzania zrobił na mnie lepsze wrażenie.



Wspaniała austrowęgierska metropolia z duchem Franciszka Józefa w tle.



Centrum nienagannie zaprojektowane kto bywa w Wiedniu ten poczuje się swojsko, nawet śladu włoskiego nieładu architektonicznego.



Starówka wspinająca się na wzgórze i chyba to co najbardziej przyciąga Castello Miramare.


Początkowo podchodziłem nieco sceptycznie do tego miejsca sądząc, że głównie czerpie z legendy końca cesarstwa i Sisi z którą niewiele ma wspólnego.



Zaskoczenie było pełne ponieważ założenie zarówno architektoniczne jak u ogrodowe jest niezwykłe, bajkowe a jednocześnie miałem odczucie nostalgii i straty, może poprzez pryzmat tragicznych lisów właściciela.



Przejście pomiędzy architekturą pdzełomu 19 i 20 wieku a katedrą w Trieście jest dość ciekawe a nawet korci mnie żeby napisać dramatyczne.


Jeden z ciekawszych kościołów położony praktycznie na forum z czaów rzymskich ze śladami tamtej epoki, nie jest tak pompatyczny i powalający wspaniałością jak katedry włoskie bielejące najwspanialszymi marmurami ale przynajmniej posiada, dość istotną cechę świątyń, a mianowicie atmosferę sprzyjającą kontemplacji.



A poza wszystkimi innymi atutami Triest jest otwarty na morze.