Rozglądamy się z zaciekawieniem, od razu można poznać kto z płynących w różnych łodziach wraca a kto zdąża do Wenecji, jedni gorączkowo się rozglądają i zachłannie robią zdjęcia inni z zadumaną miną wpatrują się w mętne wody laguny.
Nagle, bez uprzedzenia motorówka skręca w lewo i wypływamy na Canale Grande oczy robią się okrągłe, usta same otwierają się w niemym zachwycie, co bardziej egzaltowane niewiasty okazują zachwyt podskokami i szarpaniem swych towarzyszy za odzienie. podejrzewam że temu miastu jest to potrzebne, powstało aby tak działać na wyobraźnię i tym się żywi, odmładzając się i trwając dzięki tym emocjom wylewającym się nieustanną falą w wody Canale Grande.
Rozległość laguny zaskakuje mnie, budzi u mnie niezwykły podziw dla odwagi ludzi którzy rzucili wyzwanie morzu budując miasto bez murów i bastionów otwarte placami naprzeciw żywiołowi i falom morskim.
Ograniczenia szybkości przestają obowiązywać na wodzie laguny, motorówka zaczyna ryczeć basem; całą moc silników przemienia się w kilwater piany za nami, pędzimy na Lido.
Ciche o tej porze roku Lido, jakże inne od Wenecji i jak niedalekie. Wpływamy w cieniste, obrośnięte drzewami i krzewami kanały, wszędzie zielono i gdyby nie typowo włoska architektura otaczających nas willi to raczej była by Holandia i nie obrzeża Wenecji.
Docieramy do hotelu, rodzinnej firmy jak można wnioskować z zachowania i serdeczności ludzi którzy się nami zajęli
Chłonę każdy detal tego miejsca, zapach powietrza, fakturę materiałów, ostre światło przedpołudnia, głębokie cienie chłodnego holu, świeżość kwiatów i miękkość foteli. Czas wyraźnie zwolnił, już nie pędzi nakręcany machinami podaży i popytu i wydajności choć za to zwolnienie przyjdzie mi po wielokroć zapłacić ale teraz zanurzam się w innym świecie.
Dostałem ciężki klucz i otwieram ciemne dębowe drzwi pokoju, okiennice są przymknięte w pokoju panuje półmrok, stawiam walizkę zdejmuje buty, stopami też chce poczuć Włochy. Dotykam drewna pięknie rzeźbionych mebli, oszczędnie i ze smakiem skomponowanych w przytulna całość. Zawsze zastanawia mniej jakim cudem we Włoszech przetrwało takie rzemiosło jakim to niesamowitym zrządzeniem losu w dzisiejszym świecie mają takie rękodzieło. Dlaczego w naszym kraju króluje pragnienie tandety i chwilowej mody.
Właściwie te moje sarkazmy są chyba trochę na wyrost, trochę z poprzedniej epoki, z czasów szybkiego rozwoju 10 lat temu, teraz idzie wyraźnie ku lepszemu, ostatnio byłem kilka razy bardzo zaskoczony wysmakowanymi wnętrzami polskich hoteli.
Kładę się na łóżku, zamykam oczy, teraz już nie Muratow teraz nie Iwaszkiewicz teraz będzie Wenecja moja!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz