Po prawej we mgle widać ośnieżone szczyty Alp,
Na wysokości Biennale mijamy zacumowany wycieczkowiec
Wczesny ranek jak na turystów, na placu św.Marka jeszcze stosunkowo pusto
Podpływamy, patrzę z zaciekawieniem, wydaje mi się, że całym sobą wydaję się mówić "ach! więc to tak wygląda"
Nie idę jednak na plac, najpierw chcę poznać miasto od podszewki, wczesnym rankiem kiedy Wenecjanie nieśmiało przemykają się swoimi ulicami korzystając z krótkiego okresu braku turystów.
Skręcam przy Palzzo Ducale na Riva degli Schiavoni, Sospiri w remoncie zasłonięty ale przede mną szerokie wygodne nabrzeże skręcam w ciasny zaułek i wychodzę na S.Zaccaria
Czytam w przewodniku, że ma zachwycać, jeszcze raz czytam dlaczego. Przysiadam na brzegu studni, na każdym placu jest studnia, słońce zaczyna przygrzewać; jakoś budynki klasztorne trochę bardziej zachwycają, muszę popracować nad czytaniem ze zrozumieniem.
Skręcam w lewo i przechodzę koło S.Giovani in Oleo, prawda że Włosi to potrafią dać wyrazistą nazwę, lubię ich za to. Dochodzę do S.Maria Formosa.
Pusto, pałętam się po zaułkach zdając się na instynkt, praktycznie nie zaglądam do mapy i przewodnika, tutaj nie da się zbyt daleko zajść, wszystkie drogi prowadzą na nabrzeże. Moim celem jest teraz kościół Dominikanów SS.Govanni e Paolo.
Uwielbiam ten kościół
Podziwiam iluzjonistyczne freski na ścianach Scuola Grande di S.Marco, z konia ponuro patrzy Colleoni bo przepłacił słono za tę miejscówkę.
Idę wzdłuż szpitala weneckiego na Fundamenta Nuove słońce jest już wysoko i zaczyna się upał, turystów nie ma, jedynie drobna grupka zaiteresowanych stoi i czeka na transport na S.Michele.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz