sobota, 10 listopada 2012

Powrót nad Canale Grande

Idąc nabrzeżem kanału Fundamenta Mendicanti przy szpitalu weneckim patrzę na wyspę s.Michele i zastanawiam się czy wszyscy wybitni naprawdę chcieli tutaj złożyć swe doczesne szczątki, na cmentarzu do którego dostęp jest broniony głębokimi wodami laguny i nie można liczyć na zbyt częsta wizytę przychylnej osoby.


 Po wyjściu na Fundamenta Nuove można poznać inną Wenecję, brak wycieczek i przewodników z uniesionymi parasolami lub innymi chorągiewkami jakoś mi nie doskwiera, skręcam w lewo.


Zmierzam do kościoła Gesuiti, w większości omijanej perełki kunsztu zdobniczego w marmurze, bogactwo zdobień przytłacza mnie, nie mogę powstrzymać się od wodzenia ręką po delikatnych intarsjach marmurowych, zachwytom nad sztuką dawnych rzemieślników nie ma końca, szkoda że nie mogę się podzielić tymi zachwytami z tymi z którymi chciał bym tu być, dobrze że moja towarzyszka tej wędrówki podobnie odbiera sztukę i rozumiemy się prawie bez słów.



To są rejony Wenecji raczej nie odwiedzane prze zbiorowe spędy z biur podróży więc rozglądam się ciekawie wokół na życie miasta które istnieje głównie dzięki legendzie.



Pranie suszy się na sznurach


Kanałów jakoś niewiele, za to są szerokie ulice i dość nowoczesne domy. Tak wygląda Salita Specchien.
Wenecki kot przymila się do mnie, nawet nie wiem jak będzie ważna dla mnie już niebawem czarna kocica która zaprzątnie mi głowę.



idę spokojnie mijając kanały pozbawione gondolierów


Przechodzę prze wątłe mostki



Obiad zjadam w Tratoria Storica, kalmary z grila i Bira Moretti, upał się wzmaga i trzeba uzupełnić płyny; Bar Historyczny bynajmniej nie jest historyczny ale stosunek ceny do jedzenia jak na Wenecję korzystny.
Droga powrotna na Lido prowadzi prze Pente Vecchio . Idę przez Calle Widman i Calle del Forno, przechodzę przez Salita Fontego o skręcam w prawo , most ukazuje się znienacka obstawiony stolikami restauracji.


Nad Canale Grande powoli zapada letni wieczór wypełniony gwarem rozmów, śmiechem, pokrzykiwaniem. Wokół mnie tłoczą się zadowoleni ludzie, czerpiący garściami z chwili którą im darował los. Opada mnie melancholia, dlaczego mam to co pragnąłem ale niepełne bo nie mogę się tym podzielić, dlaczego nie ma przy mnie tych z którymi chciał bym się podzielić, dlaczego ci którym chcę powierzyć tajemnicę zachwytu traktują to jako moje uciążliwe dziwactwo.


Tutaj gondolierów nie brakuje



Lecz Canale Grande wydaje się być spokojniejszy niż w środku dnia, ta życiowa arteria miasta powoli układa się do krótkiego letniego snu.



Wsiadam do vaporetto zdążające na Lido, podziwiam Wenecję nocą ale gdzieś czai się drobna gorycz, niedosyt , niespełnienie.



wracam w ciszy, jestem zmęczony tym dniem, intensywnością przeżyć a to dopiero początek mojej Wenecji.



Wypływamy na lagunę, chłodna bryza owiewa mi twarz, jutro będzie dobry dzień.










Brak komentarzy:

Prześlij komentarz